Błąd
  • Szablon wyświetlający jest niedostępny. Skontaktuj się z administratorem witryny.

Zmarli Kapłani

{tab Ks. Józef Zajda}

KS. JÓZEF ZAJDA

W piątek 6 maja 2016, w Godzinie Miłosierdzia, odszedł po wieczną nagrodę do Pana ks. kan. Józef Zajda, budowniczy kościoła Matki Bożej Fatimskiej w Bielsku-Białej-Obszarach, emerytowany proboszcz miejscowej parafii.

Ks. Józef Zajda przyjął święcenia kapłańskie 41 lat temu. Pracował m.in. w jednej z największych parafii ówczesnej archidiecezji krakowskiej - w Nowej Hucie-Bieńczycach. Pod koniec lat 80. skierowany do pracy duszpasterskiej w Bielsku-Białej-Komorowicach, został następnie oddelegowany do budowy kościoła i tworzenia parafii, w skład której weszli mieszkańcy domów na styku dotychczasowych parafii w Komorowicach, Hałcnowie i Białej. Najpierw z pomocą parafian zbudował dom katechetyczny, następnie kościół. Zadbał o jego nowoczesny wystrój. Wprowadził tutaj pierwsze na terenie Bielska-Białej i jedno z pierwszych w diecezji nabożeństwo fatimskie, odprawiane od maja do października 13. dnia każdego miesiąca.

Ze względu na stan zdrowia, przeszedł na emeryturę. Dzieło upiększania kościoła oraz budowania i umacniania wspólnoty parafialnej w Bielsku-Białej-Obszarach od lat uskutecznia kolejny proboszcz ks. dr Jan Duraj.

Już w stanie spoczynku pomagał w pracy duszpasterskiej w parafii św. Jana Chrzciciela w Bielsku-Białej-Komorowicach. Przez wiele lat koncelebrował Mszę św. transmitowaną przez radio diecezjalne Anioł Beskidów. Pomagał również w spowiedzi św.

Ks. kan. Józef Zajda zmarł w wieku 65 lat.

{tab Ks. Antoni Kajzerek}

 
KS. ANTONI KAJZEREK

13 kwietnia 2013r. zmarł ks. dr Antoni Kajzerek – misjonarz, wykładowca, autor wielu publikacji książkowych, były kapelan bielskiego aresztu śledczego i współpracownik radia „Anioł Beskidów”.

 

Ks. Antoni Kajzerek pochodził z Żor. Czterdzieści lat temu w katowickiej katedrze Chrystusa Króla przyjął święcenia kapłańskie.
Na przełomie lat 70. i 80. pracował duszpastersko w Argentynie. W pracę misyjną włączył doktoranckie studia teologiczne.

Po powrocie do kraju pracował naukowo i dydaktycznie, funkcję wykładowcy teologii godząc z pracą duszpasterską. Przez pewien czas zasilał zespół kapłanów w bielskiej parafii katedralnej.

Połowę swojego kapłaństwa przeżył w parafii św. Jana Chrzciciela w Bielsku-Białej Komorowicach: spowiadał, sprawował Eucharystię, głosił kazania i rekolekcje. Pracował jako katecheta, przygotowywał dzieci do pierwszej spowiedzi i Komunii św. oraz do bierzmowania – w Komorowicach i w szkołach społecznych w Bielsku-Białej.

Dwa szczególne wymiary działalności duszpasterskiej były udziałem ks. Antoniego Kajzerka. Pierwszy wyznaczała wieloletnia posługa kapelana w bielskim areszcie śledczym. Przychodził tutaj dwa razy w tygodniu: w czwartki, by służyć spowiedzią lub rozmową, oraz w niedziele i święta, by sprawować Mszę św. lub nabożeństwa eucharystyczne. Dostarczał więźniom modlitewniki, Pismo Święte, różańce, niósł pociechę i nadzieję. Z jego inicjatywy, także dzięki przychylności władz więziennych, w areszcie utworzono kaplicę, w której na stałe przechowywany jest Najświętszy Sakrament. Cztery lata temu ks. Kajzerek został uhonorowany odznaczeniem i tytułem zasłużonego dla więziennictwa.

Drugi, wyjątkowy wymiar posługi kapłańskiej, stanowiła działalność pisarska i redakcyjna ks. Antoniego. Był autorem wspomnień, książek i artykułów o misjach w Ameryce Południowej. Na stałe współpracował z katowickim wydawnictwem Księgarni Świętego Jacka. W ciągu kilkunastu lat ukazało się siedem tomów zebranych przez ks. Kajzerka „Złotych myśli” – zawierających łącznie blisko 9000 cytatów, zdań, aforyzmów, zaczerpniętych z Biblii, literatury i historii. Od kilku lat żył ideą cyklu powieści, ukazujących dzieje wielkich postaci biblijnych. Na początku roku ukazał się pierwszy tom z zamierzonego cyklu, opowiadający dzieje Abrahama. Miesiąc przed śmiercią autora w księgarniach pojawił się drugi tom, poświęcony patriarsze Jakubowi.

Przez kilka lat ks. Antoni redagował i prowadził cotygodniowe katechezy w radiu „Anioł Beskidów” – najpierw dotyczące teologii dogmatycznej, a w ciągu ostatnich dwóch lat przedstawiające historię Kościoła.

Prawie trzy lata temu u ks. Antoniego pojawiły się pierwsze objawy choroby nowotworowej. Terapia radiologiczna nie przyniosła oczekiwanych skutków, więc poddano go leczeniu chirurgicznemu. Zabieg tracheotomii pozbawił ks. Antoniego mowy. Nie mógł już spowiadać, przewodniczyć modlitwie i głosić kazań. Ale wciąż pisał, a katechezy radiowe, przygotowywane na piśmie, odczytywali lektorzy. Ostatnie cztery miesiące życia były czasem kolejnej próby sił z chorobą nowotworową. Znakomitą opiekę lekarską ks. Kajzerek znalazł w bielskim Szpitalu Miejskim im. bł. Jana Pawła II – na oddziale onkologicznym, a później paliatywnym.

{tab Ks. Jacek Wieczorkiewicz}

 

KS. JACEK WIECZORKIEWICZ

W sobotę 2 sierpnia 2003 roku w godzinach wieczornych, w szpitalu klinicznym w Krakowie, odszedł po wieczną nagrodę do Pana śp. Ks. Jacek Wieczorkiewicz, wikariusz parafii św. Jana Chrzciciela w Bielsku-Białej Komorowicach, redaktor Beskidzkiego Radia Katolickiego "Anioł Beskidów". Uroczystości pogrzebowe rozpoczęły się w środę 6 sierpnia w Komorowicach, a zakończyły następnego dnia w Bestwinie - rodzinnej miejscowości zmarłego.


Cztery dni wcześniej - 29 lipca - ks. Jacek obchodził 36. urodziny. Tego dnia był jeszcze na wycieczce w Tatrach. Wieczorem po Mszy św. wpadł jeszcze do radia, tylko na chwilę. Udało się złożyć życzenia i dać w prezencie płytę - to taki radiowy zwyczaj. Nie doszła do skutku umówiona nazajutrz kawa - ks. Jacek poczuł się źle, pojechał do szpitala na badania. Wyniki były złe. Z godziny na godzinę tracił apetyt i siły. Potwierdziło się podejrzenie o żółtaczkę. Odezwała się uśpiona na jakiś czas choroba wrzodowa. Nerki się zbuntowały. W piątek rano zdążył jeszcze odprawić Mszę św. Potem uścisk dłoni, obietnica telefonu, no - może sms-a. Trzydzieści parę godzin później już nie żył. Początkiem końca było słoneczne podrażnienie oczu, z którym wrócił w pierwszych dniach lipca znad morza. Zawsze początek urlopu spędzał nad Zatoką Gdańską. Zawsze zabierał z sobą nielichą gromadkę - prawie 150 dzieci, dla których organizował kolonię. Tak było i tym razem. Powiedzieć dziś o kimś "człowiek renesansu", to może zabrzmieć nieco pretensjonalnie. Ale takie określenie w miarę wyczerpująco rysuje sylwetkę zmarłego ks. Jacka. Po maturze rozpoczął studia na Akademii Wychowania Fizycznego. W połowie przerwał je, odkrywszy w sobie głos powołania kapłańskiego. W 1988 roku wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie. W roku 1994 przyjął święcenia kapłańskie. Pracował na trzech placówkach: w parafii konkatedralnej w Żywcu, w oświęcimskiej parafii św. Józefa na Zasolu i w Bielsku-Białej Komorowicach. Nie bał się żadnych wyzwań duszpasterskich. Zajmował się i najmłodszymi, i młodzieżą, i dorosłymi. Bardzo łatwo nawiązywał kontakt z ludźmi, a ci lgnęli do niego. Radził sobie znakomicie nie tylko podczas katechezy w szkole, ale również przy animacji grup duszpasterskich, zwłaszcza oazowych. Bardzo owocnie angażował się też w ruch pielgrzymkowy. Miał "swoją" grupę i w Oświęcimiu i w Bielsku w ramach Diecezjalnej Pielgrzymki na Jasną Górę. Tym razem pątnicy wyruszyli na szlak - bez niego - właśnie w środę, kiedy rozpoczynały się uroczystości pogrzebowe. W maju zorganizował grupę w ramach Pielgrzymki Narodowej na obchody jubileuszu ćwierćwiecza pontyfikatu Jana Pawła II do Rzymu. Potem urządzał spotkania dla pielgrzymów - i tych rzymskich, i tych częstochowskich - ze Mszą św., ogniskiem, wspomnieniami, wymianą zdjęć i pamiątek. Jeszcze pod koniec lipca do Radia dzwonili słuchacze z pytaniem, czy ks. Jacek nie organizuje przypadkiem jakiejś kolejnej pielgrzymki. Przy całym bogactwie działalności duszpasterskiej, potrafił włączyć w nią swoje pasje. Pierwszą był sport. W każdej parafii ks. Jacek organizował zajęcia sportowe, wynajmował salę gimnastyczną, na którą zabierał co tydzień kolejne grupy dzieci i młodzieży. Sam je trenował, organizował zawody i rozgrywki. Sam grał. Swego czasu, podczas jednego z meczy piłkarskich reprezentacji księży doznał bolesnego złamania, które skończyło się nie tylko gipsem, ale też śrubą w nodze. Udawało mu się znaleźć czas na narty i na chodzenie po górach. I na dokończenie studiów na AWF-ie - był księdzem z podwójnym tytułem magistra: świętej teologii i wychowania fizycznego. W szkole miał uprawnienia do uczenia zarówno religii jak i wuefu. Obie pasje - sportową i pielgrzymkową - też kiedyś połączył, organizując młodzieżową pielgrzymkę do Rzymu - półtora tysiąca kilometrów na rowerach! Jeszcze jedna pasja zadecydowała o tym, czym zajął się w trzech ostatnich latach kapłaństwa - muzyka. Nie tylko amatorska, prosta, z gitarą, żeby pośpiewać z dziećmi czy z młodzieżą. Ale też muzyka profesjonalna, współczesna i dawna, delikatna i mocna, klasyka, rock i jazz. Znał się na wszystkim po trochu. Kolekcjonował płyty. Ponad trzy lata temu rozpoczął prowadzenie cyklicznych wieczorów muzycznych w "Aniele Beskidów". Prezentował słuchaczom dawne i współczesne przeboje. Gawędził o piosenkach i wykonawcach. Miał przy tym wyborny smak muzyczny, rodzaj jakiegoś wyczucia, umiejętność stwarzania klimatu. Cotygodniowe - zrazu - wizyty w studio sprawiły, że połknął bakcyla radiowego. W 2001 roku został mianowany wikariuszem w parafii komorowickiej oraz redaktorem muzycznym "Anioła Beskidów". Znał każdy z prezentowanych utworów. Wybierał "częstograja", czyli piosenkę tygodnia. Opracowywał zwiastuny audycji, przerywniki dźwiękowe, wszystko to, co jest w radiu spoiwem słów i muzyki. Prowadził też całodzienne programy, pozostając przy tym wiernym "swoim" audycjom - z muzyką filmową we wtorki i z muzyką współczesną we czwartki. Miał przy tym mnóstwo pomysłów. Zanosiło się na to, że od września, po wakacjach, uda się je wprowadzić na antenę. Może w jakimś stopniu tak, ale już bez ks. Jacka. Swoją pasję muzyczną realizował jeszcze na dwóch innych płaszczyznach. Najpierw dziennikarskiej - współtworząc miesięcznik A PROPOS, wydawany przez Biuro Promocji Kultury i Sportu przy Kurii Diecezjalnej. I wreszcie w trudnej roli jurora festiwalowego - ks. Jacek oceniał występy młodych artystów podczas różnego rodzaju przeglądów i sacrosongów. Na pewno jego brak odczują jeszcze tej jesieni Kęty z organizowanym przez tutejszy Dom Kultury kolejnym festiwalem muzyki chrześcijańskiej. W swojej kolekcji płytowej ks. Jacek miał między innymi krążek Erica Claptona z piosenką Tears in Haeven. Artysta napisał ją w hołdzie dla tragicznie zmarłego, kilkuletniego synka, który... wypadł z okna. Łzy w niebie - bo tak tłumaczy się ten tytuł - to jedyne, co - wraz z modlitwą i pamięcią - możemy ofiarować dzisiaj ks. Jackowi Wieczorkiewiczowi, który równie niespodziewanie i niezrozumiale odszedł od nas tak nagle i bezpowrotnie. Zostały po nim "buty i telefon głuchy" i tyle dobrych wspomnień - owoc krótkiego, ale bardzo intensywnego, spełnionego kapłaństwa.

 

{tab Ks. Aleksander Kasoń}

 

KS. ALEKSANDER KASOŃ

Wszyscy, którzy go znali, mówią, że szybko żył. Łatwo nawiązywał kontakty, zjednywał sobie ludzi, potrafił ich pociągnąć, zmobilizować. Obdarowany przez Stwórcę licznymi talentami, był jednocześnie człowiekiem nad podziw systematycznym i uporządkowanym. Do ostatnich godzin życia aktywny, odszedł nagle i niespodziewanie, na miesiąc przed 30. urodzinami, u progu 6. roku kapłaństwa - śp. ks. Aleksander Kasoń.


Pochodził z Żywca. Tutaj ukończył szkołę podstawową i liceum. W latach 1992-98 studiował w Wyższym Seminarium Duchownym w Krakowie. Już jako kleryk pomagał księżom w wielorakich przedsięwzięciach duszpasterskich. Jednego z nich - pieszej pielgrzymki do Częstochowy - omal nie przypłacił życiem: dziesięć lat temu, właśnie podczas pielgrzymki, potrącił go samochód. Skończyło się na usunięciu śledziony i kilku tygodniach rekonwalescencji. Wyższe seminarium duchowne ukończył ze stopniem naukowym magistra. W ciągu kolejnych trzech lat studiów uzyskał tytuł licencjata. Następnie ukończył studia doktoranckie na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach - pozostało mu tylko napisanie i obrona pracy. Od święceń kapłańskich w 1998 r. pracował jako wikariusz parafii św. Jana Chrzciciela w Bielsku-Białej Komorowicach. Był znakomitym katechetą. W ciągu swojego kapłańskiego życia przygotował do pierwszej spowiedzi i Komunii św. ponad pół tysiąca dzieci. W tym roku uzyskał tytuł nauczyciela dyplomowanego. Nauczyciele, z którymi pracował w szkole, wspominają go, jako wyjątkowego kolegę: wspierającego w pracy dydaktycznej i w sprawach awansu i rozwoju zawodowego, otwartego nie tylko na sprawy szkolne, ale również osobiste, życiowe i rodzinne. Przez całe życie kapłańskie szczególnie intensywnie wykorzystywał charyzmatyczną zdolność do owocnych kontaktów z najmłodszymi. Animował grupy ministrantów i lektorów, prowadził Oazę Dzieci Bożych. W Wielkim Poście i w Okresie Bożego Narodzenia przygotowywał z młodzieżą misteria: niezwykle sugestywne przedstawienia, ukazujące boski i ludzki wymiar najgłębszych tajemnic wiary. Latem prowadził nadmorskie kolonie dla dzieci i młodzieży. W roku szkolnym zabierał swoich podopiecznych na pielgrzymki i wycieczki: w góry, nad rzekę, do parku wodnego. Jego piłkarska drużyna ministrancka była od lat najlepsza w dekanacie. Przez ostatnie trzy lata ks. Aleksander Kasoń pracował w Beskidzkim Radiu Katolickim "Anioł Beskidów". Prowadził swoje audycje muzyczne - każda z nich okraszona była żywymi wywiadami z czołowymi muzykami polskiej sceny chrześcijańskiej. Od ponad dwóch lat redagował codzienną katechezę biblijną, opartą na mszalnych tekstach liturgii słowa. W połowie września poprowadził pielgrzymkę radiosłuchaczy na spotkanie z Ojcem świętym w Bratysławie. Jeszcze w dniu śmierci - 21 września - ks. Aleksander przez cały dzień głosił niedzielne homilie, był wyjątkowo radosny, pogodny, śmiał się i żartował. Ze swadą prowadził program radiowy. Nim dzień się zakończył, jak świeca zdmuchnięta nagłym powiewem wiatru, dobiegł kresu jego człowieczy i kapłański żywot: prowadzony przez niego motocykl uderzył w słup, niemal w centrum Bielska-Białej. Ks. Aleksander zginął na miejscu. Wiara podpowiada, że Bóg uznał, iż właśnie w tej chwili był najlepiej predysponowany do tego, by przekroczyć bramę życia. W środę 24 w Bielsku-Białej Komorowicach odbyły się uroczystości pogrzebowe. Ks. Aleksander został pochowany na miejscowym cmentarzu parafialnym. Śmierć ks. Aleksandra Kasonia odcisnęła się w sercach wiernych komorowickiej parafii i radiosłuchaczy "Anioła Beskidów" tym boleśniej, że półtora miesiąca wcześniej zasnął w Panu ks. Jacek Wieczorkiewicz - również komorowicki wikariusz i redaktor radia. Tę śmierć równie boleśnie przeżył sam ks. Aleksander. W chwilach zadumy nieraz wspominał też dwóch zmarłych wcześniej, także w tragicznych okolicznościach, kolegów rocznikowych. - Oni zawsze chodzą trójkami - powtarzał nieraz kapłański "przesąd", według którego księża - jeśli umierają - to po trzech, w krótkich odstępach czasu. Może przeczuwał, że będzie tym trzecim? Dobry Jezu, a nasz Panie, daj mu wieczne spoczywanie.

 

{tabs Ks. Czesław Rogowiec}

KS. CZESŁAW ROGOWIEC

Ur. 10.04.1924 w Rabce. Po ukończeniu studiów teologicznych w WSD w Krakowie, przyjął święcenia kapłańskie 04.11.1951 r. Na drodze jego duszpasterskiej pracy znalazły się parafie: Stryszawa (20.11.1951-21.08.1958), Komorowice (1958-1961), Raciborowice (1961-1963), Biórków Wielki (1963-1964), gdzie został mianowany wikariuszem ekonomem. Dalsze lata pracy duszpasterskiej spędził w Wilkowicach (1964-1978). Od 18.06.1978 pełnił obowiązki wikariusza i ekonoma w parafii Najświętszego Imienia Maryi w Harbutowicach, a od 04.03.1982 r. został proboszczem tejże parafii. 07.08.1985 r. otrzymał godność kanonika R.M. 24.06.1989 r. został zwolniony z pełnienia obowiązków proboszcza w Harbutowicach ze względu na stan zdrowia. W latach 1989-1995 mieszkał w parafii św. Jana Chrzciciela w Bielsku-Białej Komorowicach, gdzie przez 6 lat pełnił posługę penitencjarza. W pamięci komorowickich parafian zapisał się jako spowiednik niezwykle oddany w pełnieniu posługi konfesjonału. Zmarł 02.10.1995 r. w Krakowie Swoszowicach, w Domu Księży Chorych. Pogrzeb odbył się 05.10.1995 r. w Bielsku-Białej Komorowicach. Został pochowany na tutejszym cmentarzu.

 {tabs Ks. Franciszek Smolarek}

 

KS. FRANCISZEK SMOLAREK

Urodzony 3.12.1897 r. w Bielanach, święcenia kapłańskie przyjął 29.01.1922 r., Proboszcz parafii w Komorowicach Krakowskich od marca 1938 roku.
Wraz z około 25 mieszkańcami Komorowic aresztowany 23.04.1940 r. i przewieziony przez gestapo do więzienia w Cieszynie. Od 28.04.1940 r. przesłany do KL Dachau i tam zarejestrowany w obozowej ewidencji jako więzień nr ob. 6540, a stamtąd 5.06.1940 r. przeniesiony do KL Gusen. Zwolniony z obozu 7.11.1940 r.  (wykupiony z obozu, lecz przez trzy lata przebywał na przymusowych robotach).
8 kwietnia 1945 roku powrócił z obozowej tułaczki do Komorowic i kontynuował prace nad naprawą kościoła parafialnego które rozpoczął ks. Bolesław Sarna.
Ks. proboszcz Franciszek Smolarek zakrzątnął się także wokół odbudowy życia społeczno-religijnego w parafii, które doznało tylu ran. Jeszcze w 1945 r. przeprowadził wielka akcje zbiórek na rzecz tutejszych biednych. W 1946r. zorganizował misje ojców reformatów oraz poświęcił parafię Sercu Najświętszej Marii Panny w podzięce za ocalenie w czasie II wojny światowej. 2 maja 1947 r. poświęcono ufundowany przezeń boczny ołtarz Serca Pana Jezusa jako wotum za przeżycie katuszy hitlerowskiego obozu koncentracyjnego.
30.01.1972 r. z okazji 50-lecia kapłaństwa ks. Smolarka parafię odwiedził ks. Kardynał Karol Wojtyła, metropolita krakowski. Ze względu na wiek 15 lipca 1974 r. przeszedł na emeryturę i przeniósł się do rodziny. Zmarł 28 grudnia 1983 r.

Na pamiątkę Ks. Franciszka Smolarka, zasłużonego i dobrego kapłana, powszechnie lubianego, jego imieniem został nazwany Dom Parafialny.

 

{/tabs}